piątek, 13 lutego 2015

Kuba rozpruwacz - tożsamość ujawniona?

23-letni polski imigrant, Aaron Kośmiński to słynny morderca Kuba Rozpruwacz - oświadczył brytyjski detektyw-amator Russel Edwards, który posłużył się w swoim śledztwie badaniami DNA. Czy po ponad 120 latach zagadka tajemniczych morderstw dokonanych na terenie wschodniego Londynu została rozwiązana?


     W 2007 roku detektyw Edwards wylicytował na aukcji szal, który należał do Catherine Eddowes - jednej z pięciu ofiar Rozpruwacza. To właśnie on pozwolił mu odkryć zagadkę, która od lat fascynuje świat. 

- Miałem jedyny dowód, jaki istniał w całej tej sprawie. Pracowałem nad nim 14 lat i wreszcie definitywnie rozwiązaliśmy tajemnicę tożsamości Kuby Rozpruwacza - chwali się Edwards.

Catherine Eddowes, której ciało znaleziono w 1888 r. na Mitre Square miała podcięte gardło, rozcięty brzuch, wyciętą nerkę i cześć macicy. Na jej szalu znajdowały się dwie plamy, które - jak twierdzi detektyw - okazały się kluczem do rozwiązania zagadki.

Sensacyjne wyniki

     Edwards z pomocą eksperta w dziedzinie biologii molekularnej, użył pionierskiej metody do analizy DNA znalezionego na szalu. Porównał je z materiałem DNA uzyskanym od potomków Eddowes oraz od żeńskiego potomka siostry Kośmińskiego. Testy trwały trzy lata.
Detektyw chwali się, że w przypadku jednego skrawka materiału udało się uzyskać 100-procentową zgodność z DNA krewnych Kośmińskiego, a w przypadku drugiego 99,2 proc.
- Kiedy odkryliśmy prawdę, było to najbardziej niesamowite uczucie, jakiego doświadczyłem w całym swoim życiu - wspomina.

      Aaron Kośmiński, żyd polskiego pochodzenia był jednym z trzech głównych podejrzanych w śledztwie ws. seryjnych morderstw we wschodnim Londynie, jednak nie zdołano niczego mu udowodnić.
Kośmiński urodził się w 1865 r. Kłodawie. W latach 80-tych XIX wieku jego rodzina, uciekając przed prześladowaniami wyemigrowała do Wielkiej Brytanii. Kośmiński pracował tam jako fryzjer.
W lutym 1891 trafił do zakładu dla psychicznie chorych. Zmarł w Londynie w 1919 r.
Detektyw Edwards przyznał, że do zajęcia się sprawą najsłynniejszego seryjnego mordercy zainspirował go film o Kubie Rozpruwaczu "From Hell" ("Z piekła rodem") z Johnem Deepem w roli głównej.
Jak donoszą brytyjskie media, detektyw swoje sensacyjne informacje opublikował w książce pt. "Naming Jack the Ripper", która ukaże się we wtorek. Nie wiadomo na ile są one prawdziwe, czy jest to jedynie zabieg marketingowy.

     Kuba Rozpruwacz był seryjnym mordercą działającym w okolicach Whitechapel w Londynie w 1888 roku. Jego ofiarami były głównie prostytutki, którym podcinał gardło. Niektórym swoim ofiarom usuwał także narządy. Łącznie zabił pięć kobiet, choć niewykluczone, że ofiar było więcej.
Ponieważ zabójstwa nigdy nie zostały wyjaśnione, wysunięto ponad sto hipotez na temat jego tożsamości.

źródło: http://www.tvn24.pl/ciekawostki-michalki,5/kuba-rozpruwacz-zdemaskowany-to-polski-imigrant,465949.html




 Kuba Rozpruwacz jednak nie był Polakiem? 

We wrześniu Brytyjczycy pochwalili się, że zdemaskowali słynnego seryjnego mordercę - Kubę Rozpruwacza. Miał nim być polski imigrant - Aaron Kośmiński. Teraz jednak się okazuje, że to nie musi być prawda, bo naukowiec badający sprawę... źle postawił przecinek
            Dowodem, dzięki któremu udało się poznać tożsamość Kuby Rozpruwacza (Jack the Ripper), miał być zakrwawiony szal należący do jednej z ofiar - Catharine Eddowes. Szal z miejsca zbrodni zabrał śledczy Scotland Yardu, a potem podarował go swojej żonie. Ta jednak wypatrzyła na prezencie plamy krwi i odmówiła przyjęcia podarunku. Chusta została więc schowana i na lata słuch o niej zaginał. Aż wreszcie w 2007 roku została wystawiona na aukcji w Bury St Edmunds. Tam kupił ją brytyjski biznesmen mocno interesujący się sprawą Kuby Rozpruwacza - Russell Edwards.
Natychmiast przekazał nabytek dr. Jariemu Louhelainenowi - biologowi molekularnemu z Uniwersytetu Johna Mooresa w Liverpoolu. Naukowiec znalazł na materiale ślady krwi, z których - korzystając z nowatorskich technik - pobrał próbki DNA. Potem dotarł do potomków właścicielki szala, ale też rodziny podejrzewanego o brutalne morderstwa Aarona Kośmińskiego. Okazało się, że pobrany od nich materiał genetyczny jest identyczny w porównaniu z tym pozyskanym z szalika. Wtedy właściciel chusty Russell Edwards odtrąbił w mediach rozwiązanie mającej 126 lat zagadki. - Ustaliliśmy definitywnie, kategorycznie i absolutnie, że mordercą był Kośmiński - przekonywał dziennikarzy "Guardiana". - Nie uwierzą w to tylko ci, którzy chcą, żeby trwał mit mordercy. Ale prawda jest taka, że go zdemaskowaliśmy - mówił cytowany przez ten dziennik.
            Ustalenia Louhelainena i historię najsłynniejszego seryjnego mordercy w historii Wielkiej Brytanii Edwards opisał w książce "Naming Jack the Ripper" wydanej we wrześniu tego roku. Teraz jednak się okazuje, że badania naukowca prowadzące do rozwiązania zagadki mogły być obarczone błędem.
            Analiza DNA miała, po pierwsze, potwierdzić, że szal należał do ofiary, prostytutki Catherine Eddowes, a po drugie, dowieść, że znajdują się na nim także ślady DNA (z nasienia?) mordercy. Okazuje się, że identyfikacja śladów ofiary prawdopodobnie została przeprowadzona błędnie, a więc cały dowód mający powiązać ze sobą Eddowes i Kośmińskiego rozsypał się jak domek z kart.
             Jak to się stało? Genetyczne analizy przeprowadzał biolog molekularny z Liverpoolu - Jari Louhelainen. Z tego, co wiadomo, udało mu się wyizolować z zakrwawionego szala siedem niekompletnych fragmentów mitochondrialnego DNA. Potem próbował je dopasować do DNA żyjącego potomka Catherine Eddowes. W jednym z tych fragmentów znalazł taką sekwencję DNA, która jego zdaniem pasowała jak ulał i, co więcej, jest ona na tyle rzadka w populacji, że nie ma mowy o pomyłce. Ta mutacja w DNA - twierdził dr Louhelainen - jest znana pod nazwą 314.1C i występuje wśród Europejczyków z częstością ledwie 1 do 290 000. Jednym słowem, ten szal na pewno należał do ofiary. Te analizy nie były jednak publikowane w recenzowanym piśmie naukowym, więc eksperci od kryminalistyki i analiz genetycznych zaczęli kręcić nosem.
            Po pierwsze, doszli do wniosku, że Louhelainen pomylił się w nazwie mutacji. Ta, którą znalazł, ma nazywać się bowiem 315.1C, a nie 314.1C, a więc naukowiec pomylił jedną cyferkę w nazwie. A jeśli tak, to nie jest ona wcale rzadka, bo taki wariant DNA ma ponad 99 proc. Europejczyków. To znaczy, że praktycznie ktokolwiek, kto miał w ręku ten szal, mógł zostawać te ślady DNA. Ten szal może więc nie mieć nic wspólnego z ofiarą Kuby Rozpruwacza.
            To nie jedyny błąd, który wytknięto dr Louhelainenowi. Sprawdzając feralny wariant DNA w genetycznej bazie GMI (jak się okazało, mylny wariant z powodu błędu w nazwie) i szacując prawdopodobieństwo jego występowania w populacji, źle postawił przecinek. Częstość występowania mutacji (1 do 290 000) tak naprawdę powinna być dziesięć razy większa, czyli 1 do 29 000. Takie niedbalstwo w ogóle stawia pod znakiem zapytania wszelkie jego dalsze analizy i wyliczenia, które rzuciły złe światło na naszego rodaka.
            Choć "Daily Mail" nie powołuje się na żadne konkretne badania obalające tezę Louhelainena, to w wątpliwość podał je m.in. profesor Alec Jeffreys, twórca metody umożliwiającej pobieranie "genetycznych odcisków palców".
             Podobne zdanie ma Richard Cobb, który zarabia, oprowadzając turystów "śladami Kuby Rozpruwacza". Jego zdaniem szalik był dotykany przez tak wiele osób, że pozyskane z niego próbki "nie mogą być traktowane poważnie". Naukowcy cytowani przez brytyjskie media wskazywali, że próbki pozyskane po ponad 120 latach mogą nie być wiarygodne.
             Autor książki demaskującej Kubę Rozpruwacza broni swoich tez. Wydawca natomiast zapowiada, że "przyjrzy się pomyłce". 
źródło: http://wyborcza.pl/1,75477,16830908,Kuba_Rozpruwacz_jednak_nie_byl_Polakiem_.html

zdjęcie Kośmińskiego/Koźmińskiego:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz