Ted Bundy przyznał się do
zamordowania w latach 1974-78 co najmniej 30 kobiet, jednak dokładna liczba
jego ofiar jest nieznana. Do dziś jest jednym z najbardziej znanych seryjnych
morderców w historii światowej kryminalistyki.
Posługiwał się
dosyć charakterystycznym modus operandi. Swoje ofiary wybierał w miejscach
publicznych, tam nawiązywał z nimi kontakt i starał się wzbudzić zaufanie.
Posługiwał się różnymi podstępami, żeby zwabić je do swojego samochodu, np.
udawał, że ma rękę w gipsie i potrzebuje pomocy albo podawał się za policjanta.
Tam obezwładniał je, zadając uderzenia w głowę tępym narzędziem. Nieprzytomne
ofiary przewoził w ustronne miejsce, gdzie gwałcił je i dusił. Potem wracał w
to miejsce żeby współżyć z ciałami zamordowanych kobiet, dopóki rozkład
pośmiertny tego nie umożliwił. Okaleczył kilkanaście zwłok odcinając im głowy,
które zabierał potem ze sobą i przechowywał jakiś czas. Mogły one stanowić dla
niego trofeum albo fetysz, służący do odbywania czynności seksualnych i
pozwalający przywołać wspomnienia związane ze zbrodnią. W paru przypadkach włamał
się do mieszkań swoich ofiar i tam dokonał zbrodni. Zmieniał swój wygląd i
często się przemieszczał , działając na terenie 6 stanów. Po aresztowaniu w
dniu 16 sierpnia, 1975 roku dwukrotnie udało mu się uciec. Za pierwszym razem
wyskoczył przez okno biblioteki sądu, w którym toczył się jego proces. Został
ujęty po 6 dniach. Następnym razem zbiegł ze swojej celi 30 grudnia 1977 roku,
przez otwór który wyciął w suficie. Na wolności dalej zabijał. W nocy, 15
stycznia, włamał się do akademika bractwa studenckiego Omega Chi i próbował
zamordować cztery mieszkające w nim dziewczyny. Wszystkie zostały brutalnie
pobite a jedna miała na ciele ślady ugryzień na pośladkach i piersiach. Dwie
zmarły w skutek zadanych ran. Po opuszczeniu akademika, jeszcze tej samej nocy,
włamał się do domu kolejnej ofiary, którą pobił i zgwałcił. Na szczęście udało
się jej przeżyć. Jego ostania ofiarą była 12 letnia dziewczynka, którą
zamordował 9 lutego. Sześć dni później został ponownie schwytany. W 1984 roku
zaproponował pomoc policji w postaci analizy akt sprawy innego seryjnego
mordercy określanego pseudonimem „Zabójca znad Green River”. Robert Kepel,
emerytowany detektyw wydziału zabójstw i Dave Reichert, członek zespołu
pracującego nad sprawą Green River, odwiedzili go w celi śmierci. Rozmowy z
nim, nie wniosły jednak niczego nowego do sprawy. Bundy został skazany na karę
śmierci, wyrok wykonano 24 stycznia 1989 roku.
Ted Bundy nie był w dzieciństwie
maltretowany ani wykorzystywany seksualnie jak wielu seryjnych morderców. Twierdził
że miał kochającą rodzinę. Jego matka zaszła w ciąże w młodym wieku, a ojciec
był nie znany. Dziadkowie zaadoptowali Budnego i dorastał on w przekonaniu, że
jego matka jest jego siostrą. Prawdę poznał dopiero jako dorosły. Ten fakt mógł
istotnie wpłynąć na jego psychikę. W młodości fascynował się przemocą i seksem,
szukając książek o tej tematyce. Dopuszczał się również drobnych kradzieży.
Studiował psychologię i prawo. Pracował jako wolontariusz w telefonie zaufania
dla samobójców. Był zaangażowany w jeden poważniejszy związek z kobietą. Został
on jednak przez nią zakończony ponieważ uważała go za osobę niedojrzałą. Sześć
lat później, odnowił z nią kontakt, gdyż zmienił się w tym czasie i stał się
odpowiedzialnym i pewnym siebie mężczyzną. Dziewczyna zgodziła się znowu z nim
spotykać i po roku przyjęła jego oświadczyny. Bundy zerwał je dwa tygodnie
później i bez żadnej przyczyny zostawił kobietę. Był to pewnie akt zemsty za
wcześniejsze porzucenie. Po jego aresztowaniu zauważono, że wiele ofiar było podobnych
do jego narzeczonej. Miały charakterystyczne długie, proste, brązowe włosy z
przedziałkiem po środku.
Bundy był psychopatą i sadystą seksualnym,
czerpiącym przyjemność z torturowania i uśmiercania swoich ofiar. Dopuszczał
się również aktów nekrofilii, współżyjąc z zamordowanymi. W wywiadzie
udzielonym przed swoją egzekucją doszukiwał się korzeni swoich zboczeń w
zainteresowaniu pornografią.
Zdjęcia:
Łukasz Wroński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz