poniedziałek, 9 lutego 2015

Theodore Robert Bundy



Ted Bundy przyznał się do zamordowania w latach 1974-78 co najmniej 30 kobiet, jednak dokładna liczba jego ofiar jest nieznana. Do dziś jest jednym z najbardziej znanych seryjnych morderców w historii światowej kryminalistyki.

Posługiwał się dosyć charakterystycznym modus operandi. Swoje ofiary wybierał w miejscach publicznych, tam nawiązywał z nimi kontakt i starał się wzbudzić zaufanie. Posługiwał się różnymi podstępami, żeby zwabić je do swojego samochodu, np. udawał, że ma rękę w gipsie i potrzebuje pomocy albo podawał się za policjanta. Tam obezwładniał je, zadając uderzenia w głowę tępym narzędziem. Nieprzytomne ofiary przewoził w ustronne miejsce, gdzie gwałcił je i dusił. Potem wracał w to miejsce żeby współżyć z ciałami zamordowanych kobiet, dopóki rozkład pośmiertny tego nie umożliwił. Okaleczył kilkanaście zwłok odcinając im głowy, które zabierał potem ze sobą i przechowywał jakiś czas. Mogły one stanowić dla niego trofeum albo fetysz, służący do odbywania czynności seksualnych i pozwalający przywołać wspomnienia związane ze zbrodnią. W paru przypadkach włamał się do mieszkań swoich ofiar i tam dokonał zbrodni. Zmieniał swój wygląd i często się przemieszczał , działając na terenie 6 stanów. Po aresztowaniu w dniu 16 sierpnia, 1975 roku dwukrotnie udało mu się uciec. Za pierwszym razem wyskoczył przez okno biblioteki sądu, w którym toczył się jego proces. Został ujęty po 6 dniach. Następnym razem zbiegł ze swojej celi 30 grudnia 1977 roku, przez otwór który wyciął w suficie. Na wolności dalej zabijał. W nocy, 15 stycznia, włamał się do akademika bractwa studenckiego Omega Chi i próbował zamordować cztery mieszkające w nim dziewczyny. Wszystkie zostały brutalnie pobite a jedna miała na ciele ślady ugryzień na pośladkach i piersiach. Dwie zmarły w skutek zadanych ran. Po opuszczeniu akademika, jeszcze tej samej nocy, włamał się do domu kolejnej ofiary, którą pobił i zgwałcił. Na szczęście udało się jej przeżyć. Jego ostania ofiarą była 12 letnia dziewczynka, którą zamordował 9 lutego. Sześć dni później został ponownie schwytany. W 1984 roku zaproponował pomoc policji w postaci analizy akt sprawy innego seryjnego mordercy określanego pseudonimem „Zabójca znad Green River”. Robert Kepel, emerytowany detektyw wydziału zabójstw i Dave Reichert, członek zespołu pracującego nad sprawą Green River, odwiedzili go w celi śmierci. Rozmowy z nim, nie wniosły jednak niczego nowego do sprawy. Bundy został skazany na karę śmierci, wyrok wykonano 24 stycznia 1989 roku. 

     Ted Bundy nie był w dzieciństwie maltretowany ani wykorzystywany seksualnie jak wielu seryjnych morderców. Twierdził że miał kochającą rodzinę. Jego matka zaszła w ciąże w młodym wieku, a ojciec był nie znany. Dziadkowie zaadoptowali Budnego i dorastał on w przekonaniu, że jego matka jest jego siostrą. Prawdę poznał dopiero jako dorosły. Ten fakt mógł istotnie wpłynąć na jego psychikę. W młodości fascynował się przemocą i seksem, szukając książek o tej tematyce. Dopuszczał się również drobnych kradzieży. Studiował psychologię i prawo. Pracował jako wolontariusz w telefonie zaufania dla samobójców. Był zaangażowany w jeden poważniejszy związek z kobietą. Został on jednak przez nią zakończony ponieważ uważała go za osobę niedojrzałą. Sześć lat później, odnowił z nią kontakt, gdyż zmienił się w tym czasie i stał się odpowiedzialnym i pewnym siebie mężczyzną. Dziewczyna zgodziła się znowu z nim spotykać i po roku przyjęła jego oświadczyny. Bundy zerwał je dwa tygodnie później i bez żadnej przyczyny zostawił kobietę. Był to pewnie akt zemsty za wcześniejsze porzucenie. Po jego aresztowaniu zauważono, że wiele ofiar było podobnych do jego narzeczonej. Miały charakterystyczne długie, proste, brązowe włosy z przedziałkiem po środku.

     Bundy był psychopatą i sadystą seksualnym, czerpiącym przyjemność z torturowania i uśmiercania swoich ofiar. Dopuszczał się również aktów nekrofilii, współżyjąc z zamordowanymi. W wywiadzie udzielonym przed swoją egzekucją doszukiwał się korzeni swoich zboczeń w zainteresowaniu pornografią.

Zdjęcia: 

 

 

 



Łukasz Wroński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz