Krzysztof
Gawlik z pistoletu maszynowego marki „Skorpion” zastrzelił 5 osób.
Gawlik rozpoczął swoją zbrodniczą
działalność 6 lutego, 2001 roku. Tego dnia przyjechał do Poznania, kupił gazetę
z ogłoszeniami towarzyskimi i umówił się na wizytę u prostytutki. Dzwonił z
butki telefonicznej (często korzystał z budki przy urzędzie pocztowym lub na
dworcu PKP). Przyjechał do niej około godziny 14:00 w przebraniu (miał wąsy,
okulary i utykał). Kobieta nie chciała go przyjąć ponieważ wzbudził jej
niepokój swoim wyglądem. Wrócił do niej o godzinie 21:00 już bez przebrania.
Zalepił jednak wizjery u sąsiadów, żeby uniemożliwić jego identyfikację potencjalnym
obserwatorom. W środku poprosił, żeby ofiara włączyła telewizor (chciał
zagłuszyć odgłosy swojej obecności) i poszedł do łazienki pod pretekstem
kąpieli. W łazience wyjął broń i zamontował na niej tłumik. Wszedł do pokoju
gdzie siedziała ofiara i strzelił jej w głowę oraz klatkę piersiową. Przez
chwilę patrzył na nią gdy konała, poczym opuścił miejsce zbrodni.
Prawdopodobnie zabrał ofierze pieniądze. Zszedł po schodach, nie ryzykując
zacięcia się w windzie.
9 lutego 2001 roku, Wrocław. Około godziny
18:00 Gawlik znowu przyjeżdża do prostytutki. W mieszkaniu jest też jej
opiekun. Sprawca rani ofiary oddając w ich kierunku kilka strzałów, poczym
zaczyna się nad nimi znęcać. Mężczyzna jest dźgany nożem. Na jego ciele odkryto
4 rany kłute brzucha oraz kilka płytkich ciętych ran szyi. Kobieta przed
śmiercią była duszona. Sprawca w końcu dobija swoje ofiary strzałem w głowę. Przykrywa zwłoki, zaciera ślady (wyciera krew)
i zabiera pieniądze znalezione w mieszkaniu. Spędza jakiś czas na miejscu
zbrodni. Z telefonu stacjonarnego ofiar dzwoni do Henryka K. a potem do Janusza
S. Mężczyźni chcieli kupić samochód i zamieścili w gazecie w tej sprawie
ogłoszenie. Zarówno H.K. jak i J.S. oddzwaniają do Gawlika następnego dnia (Gawlik
podał im swój numer komórkowy). Sprawca chciał ich zwabić na miejsce zbrodni,
zabić i zabrać pieniądze przeznaczone na zakup samochodu. Numery telefonów do
potencjalnych ofiar znajdował w magazynie „Autogiełda”.
Początkowo policja nie łączy zabójstw w
Poznaniu i Wrocławiu. W obu przypadkach
jako najbardziej prawdopodobny motyw działania sprawcy uznaje porachunki
gangsterskie.
Od 20 lutego, Krzysztof Gawlik przyjeżdżał
do Wrocławia niemal codziennie. Ze swojego telefonu lub z budki telefonicznej
dzwonił do agencji towarzyskich, w poszukiwaniu nowych ofiar.
W dniu 6 marca Gawlik dzwoni ze swojego
telefonu komórkowego do małżeństwa K. Państwo K. zamieścili ogłoszenie w
sprawie wynajmu mieszkania. Potem kolejny raz dzwoni do nich w tej sprawie - 9
marca. Połączenie wykonał wtedy z telefonu komórkowego córki. Do Wrocławia
przyjeżdża 10 marca i pod pretekstem obejrzenia lokalu umawia się ze swoimi
ofiarami. Między godziną 13:00 a 14:00 odwiedza małżeństwo pod wskazanym
adresem. Do pani K. oddaje 6 strzałów. Jej mąż zostaje postrzelony 4 razy a
obrażenia szyi świadczą, ze sprawca mógł go jeszcze dusić. Po wszystkim zaciera
ślady i kradnie ofiarom komórkę oraz portfel z kartami kredytowymi.
Później policja ustaliła, że Gawlik w
sprawie wynajmu mieszkania dzwonił jeszcze do państwa S. Ich ogłoszenie, tak
jak i państwa K., znalazł w „Autogiełdzie”. Przez telefon pytał czy w lokalu
jest radio lub telewizor (znowu chciał zagłuszyć odgłosy morderstw) W końcu
jednak z jakiegoś powodu zrezygnował ze spotkania. W swoich pierwotnych planach
miał zamiar zamordować małżeństwo S., i potem, tak jak ostatnio, zwabić na
miejsce zbrodni mężczyznę chcącego kupić samochód żeby móc okraść go z
pieniędzy. Dowodem zdradzającym jego plany jest nietypowa sytuacja, którą mieli
państwo S. W dniu 10 marca odwiedził ich mężczyzna, który pod ich adresem umówił
się z Gawlikiem żeby kupić od niego samochód. Na szczęście dla niedoszłej
ofiary, Gawlik zrezygnował z zabójstwa państwa S. i zdecydował się zapolować na
małżeństwo K.
Kolejny raz Gawlik przyjechał do Wrocławia
21 marca. Tym razem również miał oglądać mieszkanie do wynajmu i
najprawdopodobniej planował kolejne zabójstwo. Na szczęście dla niedoszłych
ofiar spóźnił się na spotkanie i właściciele przełożyli je na inny termin. Zdenerwowany
Gawlik spożywa alkohol (po zatrzymaniu miał 2,72 promila) i siada za kółkiem.
Jadąc samochodem ma stłuczkę i próbuje zbiec z miejsca wypadku. Zatrzymuje go
policja, myśląc, że ma do czynienia z piratem drogowym. Po przeszukaniu jego
samochodu odnajduje pistolet maszynowy „Skorpion”. Gdy sprawdzono broń okazało
się, że użyto jej do popełnienia 5 morderstw.
Krzysztof Gawlik urodził się w 1965 roku. Miał
trudne dzieciństwo. Jego ojciec był alkoholikiem niestroniącym od awantur.
Wyładowywał się na żonie i dzieciach. Gdy Gawlik dorósł usamodzielnił się, ożenił
i wkrótce urodziła mu się córka. Gdy został aresztowany pod zarzutem zabójstw mieszkał
w Wałbrzychu z żoną i dzieckiem. Dziewczynka miała 14 lat. Według relacji
najbliższego otoczenia był dobrym ojcem i mężem. Nie miał nałogów, był
spokojny, uprzejmy, nie stosował przemocy. Z wykształcenia kierowca-mechanik.
Do 1994 roku pracował w kopalni. Został zwolniony w wyniku zwolnień grupowych.
Otrzymał 3 tysiące zł. odprawy i założył własna firmę handlująca materiałami
budowlanymi. Firma zaczęła mieć trudności finansowe, właściciele hurtowni byli
mu winni pieniądze. Gawlik groził dłużnikom, że jeśli nie otrzyma należności to
zastrzeli kogoś z ich rodziny. Za te groźby trafił do aresztu śledczego i przebywał
tam od czerwca 2000 do 15 stycznia 2001 roku. W końcu wychodzi za kaucją. Jego
firma bankrutuje. Sytuacja życiowa zaczyna go przerastać: problemy finansowe,
pobyt w więzieniu, bankructwo. Nadmiar frustracji sprawca postanawia wyładować
dokonując zabójstw i mszcząc się za krzywdy na bezbronnych ofiarach. Gawlik
mówi żonie, ze jeździ do Poznania i Wrocławia w poszukiwaniu pracy – w
rzeczywistości zaczyna mordować. Gdy wyrusza na swoje łowy podróżuje pociągiem
lub samochodem.
Tuż po zatrzymaniu Krzysztof Gawlik
twierdził, że znalazł pistolet i chciał go oddać policji. W końcu jednak, w
toku kolejnych przesłuchań, przyznał się do popełnienia dwóch z zarzucanych mu
morderstw. Opowiedział, że działał na zlecenie grupy przestępczej: miał dla
niej ściągać haracze i być płatnym zabójcą. Według jego relacji to było motywem
zbrodni. Sprawdzanie tych wątków nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Gawlik
ewidentnie zabawiał się z policją, podrzucając jej mylne tropy dotyczące swoich
przestępstw. Wszystko wskazywało, że sprawca zbijał dla samej przyjemności
płynącej z możliwości pozbawienia życia drugiej osoby.
W wyniku obserwacji psychiatrycznej
stwierdzono, że przy morderstwach silniejszą motywacją było dla niego zabijanie
niż korzyść finansowa. Sprawca był poczytalny w trakcie dokonywania przestępstw
a jego zdolności intelektualne mieszczą się w normie. Ustalono, że Gawlik jest
osobą o płytkiej uczuciowości wyższej i ujawnia tendencje do traktowania
własnej osoby jako centralnej. Samo-usprawiedliwia swoje działania i odcina się
emocjonalnie od negatywnych doświadczeń. Ma dużą potrzebę znaczenia. W trakcie
badań powściągał reakcje emocjonalne i werbalne. Sadystyczne zachowania wiązały
się u niego najprawdopodobniej z
zaburzeniami w sferze popędowej. W
trakcie jednego z przesłuchań stwierdził: „Lubię patrzeć
na ludzkie cierpienie, jak ludzie umierają, zdaje sobie sprawę, ze to nie
całkiem normalne, ale nic na to nie poradzę. Po prostu upajał mnie widok
śmierci, zwłaszcza moment ludzkiego konania”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz