poniedziałek, 9 lutego 2015

Krzysztof Gawlik - "Skorpion"



Krzysztof Gawlik  z pistoletu maszynowego marki „Skorpion” zastrzelił 5 osób.

     Gawlik rozpoczął swoją zbrodniczą działalność 6 lutego, 2001 roku. Tego dnia przyjechał do Poznania, kupił gazetę z ogłoszeniami towarzyskimi i umówił się na wizytę u prostytutki. Dzwonił z butki telefonicznej (często korzystał z budki przy urzędzie pocztowym lub na dworcu PKP). Przyjechał do niej około godziny 14:00 w przebraniu (miał wąsy, okulary i utykał). Kobieta nie chciała go przyjąć ponieważ wzbudził jej niepokój swoim wyglądem. Wrócił do niej o godzinie 21:00 już bez przebrania. Zalepił jednak wizjery u sąsiadów, żeby uniemożliwić jego identyfikację potencjalnym obserwatorom. W środku poprosił, żeby ofiara włączyła telewizor (chciał zagłuszyć odgłosy swojej obecności) i poszedł do łazienki pod pretekstem kąpieli. W łazience wyjął broń i zamontował na niej tłumik. Wszedł do pokoju gdzie siedziała ofiara i strzelił jej w głowę oraz klatkę piersiową. Przez chwilę patrzył na nią gdy konała, poczym opuścił miejsce zbrodni. Prawdopodobnie zabrał ofierze pieniądze. Zszedł po schodach, nie ryzykując zacięcia się w windzie.

     9 lutego 2001 roku, Wrocław. Około godziny 18:00 Gawlik znowu przyjeżdża do prostytutki. W mieszkaniu jest też jej opiekun. Sprawca rani ofiary oddając w ich kierunku kilka strzałów, poczym zaczyna się nad nimi znęcać. Mężczyzna jest dźgany nożem. Na jego ciele odkryto 4 rany kłute brzucha oraz kilka płytkich ciętych ran szyi. Kobieta przed śmiercią była duszona. Sprawca w końcu dobija swoje ofiary strzałem w głowę.  Przykrywa zwłoki, zaciera ślady (wyciera krew) i zabiera pieniądze znalezione w mieszkaniu. Spędza jakiś czas na miejscu zbrodni. Z telefonu stacjonarnego ofiar dzwoni do Henryka K. a potem do Janusza S. Mężczyźni chcieli kupić samochód i zamieścili w gazecie w tej sprawie ogłoszenie. Zarówno H.K. jak i J.S. oddzwaniają do Gawlika następnego dnia (Gawlik podał im swój numer komórkowy). Sprawca chciał ich zwabić na miejsce zbrodni, zabić i zabrać pieniądze przeznaczone na zakup samochodu. Numery telefonów do potencjalnych ofiar znajdował w magazynie „Autogiełda”.
     Początkowo policja nie łączy zabójstw w Poznaniu  i Wrocławiu. W obu przypadkach jako najbardziej prawdopodobny motyw działania sprawcy uznaje porachunki gangsterskie.

     Od 20 lutego, Krzysztof Gawlik przyjeżdżał do Wrocławia niemal codziennie. Ze swojego telefonu lub z budki telefonicznej dzwonił do agencji towarzyskich, w poszukiwaniu nowych ofiar.
     W dniu 6 marca Gawlik dzwoni ze swojego telefonu komórkowego do małżeństwa K. Państwo K. zamieścili ogłoszenie w sprawie wynajmu mieszkania. Potem kolejny raz dzwoni do nich w tej sprawie - 9 marca. Połączenie wykonał wtedy z telefonu komórkowego córki. Do Wrocławia przyjeżdża 10 marca i pod pretekstem obejrzenia lokalu umawia się ze swoimi ofiarami. Między godziną 13:00 a 14:00 odwiedza małżeństwo pod wskazanym adresem. Do pani K. oddaje 6 strzałów. Jej mąż zostaje postrzelony 4 razy a obrażenia szyi świadczą, ze sprawca mógł go jeszcze dusić. Po wszystkim zaciera ślady i kradnie ofiarom komórkę oraz portfel z kartami kredytowymi.
     Później policja ustaliła, że Gawlik w sprawie wynajmu mieszkania dzwonił jeszcze do państwa S. Ich ogłoszenie, tak jak i państwa K., znalazł w „Autogiełdzie”. Przez telefon pytał czy w lokalu jest radio lub telewizor (znowu chciał zagłuszyć odgłosy morderstw) W końcu jednak z jakiegoś powodu zrezygnował ze spotkania. W swoich pierwotnych planach miał zamiar zamordować małżeństwo S., i potem, tak jak ostatnio, zwabić na miejsce zbrodni mężczyznę chcącego kupić samochód żeby móc okraść go z pieniędzy. Dowodem zdradzającym jego plany jest nietypowa sytuacja, którą mieli państwo S. W dniu 10 marca odwiedził ich mężczyzna, który pod ich adresem umówił się z Gawlikiem żeby kupić od niego samochód. Na szczęście dla niedoszłej ofiary, Gawlik zrezygnował z zabójstwa państwa S. i zdecydował się zapolować na małżeństwo K.

     Kolejny raz Gawlik przyjechał do Wrocławia 21 marca. Tym razem również miał oglądać mieszkanie do wynajmu i najprawdopodobniej planował kolejne zabójstwo. Na szczęście dla niedoszłych ofiar spóźnił się na spotkanie i właściciele przełożyli je na inny termin. Zdenerwowany Gawlik spożywa alkohol (po zatrzymaniu miał 2,72 promila) i siada za kółkiem. Jadąc samochodem ma stłuczkę i próbuje zbiec z miejsca wypadku. Zatrzymuje go policja, myśląc, że ma do czynienia z piratem drogowym. Po przeszukaniu jego samochodu odnajduje pistolet maszynowy „Skorpion”. Gdy sprawdzono broń okazało się, że użyto jej do popełnienia 5 morderstw. 

     Krzysztof Gawlik urodził się w 1965 roku. Miał trudne dzieciństwo. Jego ojciec był alkoholikiem niestroniącym od awantur. Wyładowywał się na żonie i dzieciach. Gdy Gawlik dorósł usamodzielnił się, ożenił i wkrótce urodziła mu się córka. Gdy został aresztowany pod zarzutem zabójstw mieszkał w Wałbrzychu z żoną i dzieckiem. Dziewczynka miała 14 lat. Według relacji najbliższego otoczenia był dobrym ojcem i mężem. Nie miał nałogów, był spokojny, uprzejmy, nie stosował przemocy. Z wykształcenia kierowca-mechanik. Do 1994 roku pracował w kopalni. Został zwolniony w wyniku zwolnień grupowych. Otrzymał 3 tysiące zł. odprawy i założył własna firmę handlująca materiałami budowlanymi. Firma zaczęła mieć trudności finansowe, właściciele hurtowni byli mu winni pieniądze. Gawlik groził dłużnikom, że jeśli nie otrzyma należności to zastrzeli kogoś z ich rodziny. Za te groźby trafił do aresztu śledczego i przebywał tam od czerwca 2000 do 15 stycznia 2001 roku. W końcu wychodzi za kaucją. Jego firma bankrutuje. Sytuacja życiowa zaczyna go przerastać: problemy finansowe, pobyt w więzieniu, bankructwo. Nadmiar frustracji sprawca postanawia wyładować dokonując zabójstw i mszcząc się za krzywdy na bezbronnych ofiarach. Gawlik mówi żonie, ze jeździ do Poznania i Wrocławia w poszukiwaniu pracy – w rzeczywistości zaczyna mordować. Gdy wyrusza na swoje łowy podróżuje pociągiem lub samochodem.
     Tuż po zatrzymaniu Krzysztof Gawlik twierdził, że znalazł pistolet i chciał go oddać policji. W końcu jednak, w toku kolejnych przesłuchań, przyznał się do popełnienia dwóch z zarzucanych mu morderstw. Opowiedział, że działał na zlecenie grupy przestępczej: miał dla niej ściągać haracze i być płatnym zabójcą. Według jego relacji to było motywem zbrodni. Sprawdzanie tych wątków nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Gawlik ewidentnie zabawiał się z policją, podrzucając jej mylne tropy dotyczące swoich przestępstw. Wszystko wskazywało, że sprawca zbijał dla samej przyjemności płynącej z możliwości pozbawienia życia drugiej osoby. 

     W wyniku obserwacji psychiatrycznej stwierdzono, że przy morderstwach silniejszą motywacją było dla niego zabijanie niż korzyść finansowa. Sprawca był poczytalny w trakcie dokonywania przestępstw a jego zdolności intelektualne mieszczą się w normie. Ustalono, że Gawlik jest osobą o płytkiej uczuciowości wyższej i ujawnia tendencje do traktowania własnej osoby jako centralnej. Samo-usprawiedliwia swoje działania i odcina się emocjonalnie od negatywnych doświadczeń. Ma dużą potrzebę znaczenia. W trakcie badań powściągał reakcje emocjonalne i werbalne. Sadystyczne zachowania wiązały się u  niego najprawdopodobniej z zaburzeniami w sferze popędowej.  W trakcie jednego z przesłuchań stwierdził: „Lubię patrzeć na ludzkie cierpienie, jak ludzie umierają, zdaje sobie sprawę, ze to nie całkiem normalne, ale nic na to nie poradzę. Po prostu upajał mnie widok śmierci, zwłaszcza moment ludzkiego konania”.


Zdjęcia:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz