wtorek, 6 listopada 2012

Stanisław Modzelewski

Stanisław Modzelewski (ur. 15 marca 1929 w Szczepankowie koło Łomży, zm. w 13 listopada 1969 w Warszawie)

Morderstwo Marii G.

Wiadomość o utonięciu w wannie " 37-letniej staruszki Marii G. wpłynęła do jednej z komend dzielnicowych MO w Warszawie w dniu 14 września 1967 r. Takich wypadków co najmniej kilkanaście zdarza się co dzień w ponad milionowym mieście. Nic więc dziwnego, że na miejsce zdarzenia udał się jedynie funkcjonariusz KD MO, by dopełnić formalności właściwych w takich sytuacjach.
Ponieważ była to śmierć gwałtowna, zwłoki zostały przekazane do Zakładu Medycyny Sądowej w celu przeprowadzenia sekcji zwłok, (wszczęto też zaraz dochodzenie w sprawie o nieumyślne zabójstwo (art. 230 k.k.).

Już podczas szczegółowych oględzin zwłok jeden z lekarzy medycyny sądowej zwrócił uwagę na ślady licznych otarć naskórka, lekkich zasinień na ramionach i kończynach dolnych oraz ran ciętych (zadanych prawdopodobnie żyletką) znajdujących się na pośladkach denatki. Mimo braku wyraźnych podbiegnięć krwawych i zakrzepłej krwi, zanikłych na skutek wymoknięcia w wodzie, ustalono bezspornie, iż są to rany świeże. Wobec togo kierownik Zakładu Medycyny Sądowej AM w Warszawie, doc. dr Widy powiadomił o tych spostrzeżeniach prokuratora i wydział służby kryminalnej KS MO w Warszawie. Wstrzymano także przeprowadzenie sekcji zwłok do chwili przybycia przedstawiciela prokuratury i służby kryminalnej MO. Rezultaty sekcji oraz inne szczegółowe badania medyczne potwierdziły w całej rozciągłości przypuszczenia medyka sądowego, że nie jest to nieszczęśliwy wypadek spowodowany utonięciem, lecz zabójstwo przez zadławienie, które nastąpiło wskutek ucisku na szyję i wprowadzenia knebla do górnej części dróg oddechowych. W tej sytuacji wszczęte zostało śledztwo o zabójstwo umyślne, którego prowadzenie prokurator powierzył służbie kryminalnej Komendy Stołecznej MO.

Podejrzany

W toku wstępnych czynności śledczych i rozpoznawczych w miejscu zamieszkania ofiary zabójstwa uzyskano materiał poszlakowy uzasadniający wytypowanie Stanisława Modzelewskiego jako osoby podejrzanej o ten czyn. Przemawiały za tym następujące okoliczności: Modzelewski, mieszkający w tym samym budynku co Maria G. i znany jako nałogowy alkoholik, dwa lala przed zabójstwem staruszka miał z nią jakiś zatarg. Interesując się bliżej osobą Modzelewskiego, ustalono na podstawie wypowiedzi jego sąsiadów, że najprawdopodobniej cierpi on na niemoc płciową. Jednemu z sąsiadów jego żona zwierzyła się, że mimo przeżycia z mężem 18 lat nigdy nie miała z nim normalnego stosunku płciowego. Ojcem dziecka, które urodziła przed kilkoma latami, był inny mężczyzna, o czym Modzelewski wiedział i na co uprzednio wyraził zgodę. Dalej sąsiedzi zwrócili uwagę na brutalność Modzelewskiego. Wiadomo było powszechnie, że bił on nierzadko swą żonę.

Dysponując tym materiałem poszlakowym, prowadzący śledztwo zdecydował się na zatrzymanie Stanisława Modzelewskiego (lat 40, żonaty, ojciec jednego dziecka w wieku lat 7, wykształcenie podstawowe, pochodzenie chłopskie, z zawodu kierowca samochodowy, karany 3-tnie za przestępstwa kryminalne - kradzieże i spowodowanie wypadku drogowego). Ponieważ wyjechał on w tym czasie samochodem do Łaska (woj. łódzkie), dokąd udała się wcześniej także jego rodzina, zatrzymano go w domu jego teściów w powiecie łaskim.

Przed osadzeniem w areszcie Modzelewski został poddany szczegółowym oględzinom. Ich rezultatem było ujawnienie na twarzy kilku zaczerwienionych, podłużnie przebiegających zadraśnięć, przypominających wyglądem i układem zadrapania paznokciami. Od ich powstania upłynęło przypuszczalnie co najmniej kilka dni, a właśnie tyle czasu dzieliło zabójstwo Marii G. od zatrzymania Modzelewskiego. Pochodzenie tych śladów wyjaśnił on upadkiem na ziemię po pijanemu podczas nauki dżudo.
Oględziny jego narządów płciowych potwierdziły także prawdziwość wypowiedzi żony Modzelewskiego.
W czasie wstępnego przesłuchania Modzelewski nie przyznawał się do zabójstwa Marii G. Dopiero w areszcie, po przemyśleniu swej trudnej sytuacji, złożył on na piśmie oświadczenie, w którym przyznał się do zabójstwa Marii G. i opisał jego okoliczności. Oto one:

W godzinach wieczornych dnia 14 września 1967 r. po wypiciu wódki nabrał chęci do "zabawienia się z kobietą". Ponieważ nie odczuwał nigdy żadnego pociągu do własnej, dużo młodszej odeń żony, a pociągała go prawie 90-letnia sąsiadka Maria G., poszedł do staruszki, która żyła samotnie, rzadko odwiedzana przez rodzinę. Wypił z nią herbatę. Po wstaniu od stołu rzucił się na Marię G., przewrócił na tapczan i zaczął ją dusić. Został wówczas podrapany na twarzy przez broniąca się staruszkę. Ucisk na szyję był jednak tak silny, że staruszka straciła przytomność. Wtedy rozerwał na niej koszulę i reformy, a pośladki ofiary pociął żyletką. Następnie przeniósł zwłoki do wanny, napuszczając do niej wody. Przed wyjściem z mieszkania rozdarł koc, którego jedną część spalił w piecu, a drugą częścią nakrył zwłoki. Po powrocie do swego pokoju umył ręce i położył i spać. Ponieważ żona przebywała u rodziców w województwie łódzkim, następnego dnia rano wyjechał do niej. W toku śledztwa ustalono, iż Modzelewski już w 1965 r. usiłował udusić Marię G. Staruszka zwierzyła się z tego wydarzania swej córce, która z kolei wiadomość tę przekazała na piśmie żonie Modzelewskiego.

Pierwsze morderstwa

Przestępcza kariera Modzelewskiego jako "wampira" rozpoczęła się już w lipcu 1952 r. Wtedy to po raz pierwszy w lesie koło Gałkówka (pow. Brzeziny) w woj. łódzkim przypadkowo odkryto zwłoki kobiety w starszym wieku. Była to Józefa P. (lat 67), zamieszkała w pobliskiej wsi. Oględziny i sekcja zwłok Józefy P. wykazały, że jej zgon nastąpił ma skutek uduszenia przez unieruchomienie (zgniecenie) klatki piersiowej i zadławienie. Na ciele denatki (na głowie, udach i narządach płciowych) stwierdzano liczne zadrapania i podbiegnięcia krwawe. Okoliczności te przemawiały za seksualnym tłem zabójstwa. Śledztwo zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawcy czynu.

Po upływie zaledwie pięciu miesięcy również w lesie koło wsi Rydzynki (pow. łódzki) znaleziono zwłoki 32-let-niej Marii K. Rodzina jej, zaniepokojona 3-dniiową nieobecnością Marii K. u dzieci przebywających u krewnych, wszczęła poszukiwania. Zwłoki były ukryte w gęstwinie świerków i natrafiano na nie jedynie dzięki temu, że na śniegu stwierdzono ślady prowadzące od ścieżki do tego zagajnika. Ułożenie zwłok, fakt ściągnięcia reform, podniesienia sukienki i płaszcza świadczyły o dokonaniu gwałtu. Na podstawie oględzin miejsca zdarzenia stwierdzono, iż zwłoki wleczone były za nogi. Denatka uduszona została przez zaciśnięcie szalika na szyi. Na jej ciele znajdowały się liczne zadrapania i wylewy krwawe. W pochwie znaleziono plemniki, lecz nie można było ustalić czasu wprowadzenia ich tam. Oprócz seksualnego tła zabójstwa nie wykluczono motywu rabunkowego, gdyż na palcach Marii K. brak było złotej obrączki i pierścionka. Również i w tym wypadku śledztwo umorzono po pięciu tygodniach wskutek niewykrycia sprawcy. 

Do kolejnego zabójstwa doszło w marcu 1953 r. znowu w pow. łódzkim. Tym razem ofiarą padła 21-letnia Teresa P. Jej zwłoki leżały na polu w pobliżu drogi, którą codziennie wracała z pracy w późnych godzinach wieczornych. Także i w tym wypadku zgon nastąpił na skutek uduszenia przez zaciśnięcie szalika na szyi. Dolna część zwłok była odkryta, dostrzeżono na nich liczne zadrapania, ponadto stwierdzono rozdarcie błotny dziewiczej. Obecność w pochwie plemników dowodziła, że z Teresą P. odbyto stosunek płciowy. Pies puszczony na ślad doprowadzał do przystanku tramwajowego. I w tym wypadku śledztwo zakończyło się umorzeniem.
Następnego zabójstwa dokonaj nieznany sprawca w podobnych okolicznościach po upływie około dwóch lat od zamordowania Teresy P. Tym razem zwłoki 22-letnaej Ireny D. znaleziono w styczniu 1955 r. w polu obok drogi prowadzącej do wsi Zielona Góra (pow. Brzeziny). Podobnie jak w poprzednich wypadkach miała ona zaciśnięty na szyi szalik, co spowodowało uduszenie. W tym jednak wypadku reformy nie zostały ściągnięte, lecz rozdarte w kroczu. Rozległe krwawe plamy, jakie stwierdzono na reformach  w okolicy narządów płciowych, spowodowane były wybroczynami na skutek rozdarcia błony dziewiczej. Oprócz zadrapań na ciele u denatki stwierdzono złamanie kości żuchwowej na skutek silnego uderzenia ręką lub tępym narzędziem. Wszystko wskazywało na to, iż Irena D. stoczyła walkę z napastnikiem. Sprawca nadal pozostawał nieznany.
W rok później powtórzyło się analogiczne zabójstwo. W marcu 1956 r. w lasku przy drodze prowadzącej do Gałkówka znaleziono zwłoki 18-letniej Heleny W., uczennicy technikum w Łodzi. Zwłoki były przykryte płaszczem denatki. Stwierdzono także ślady ich wleczenia. Pies puszczony na ślad doprowadził do przystanku kolejowego w Gałkówka. Śmierć denatki nastąpiła na skutek uduszenia. Rozerwanie błony dziewiczej dowodziło także jej zgwałcenia.
W sierpniu 1956 r. w i krzakach jeżyn obok drogi z Gałkówka do Koluszek znaleziono zwłoki Heleny K. lat 24 znajdujące się w daleko posuniętym stanie rozkładu. Jej zgon nastąpił także na skutek uduszenia. Mimo stanu rozkładu zwłok udało się ustalić, że na Helenie K. dokonano zgwałcenia. Stwierdzono bowiem obecność nieżywych plemników w pochwie.
Było to ostatnie zabójstwo na tle seksualnym, które ze względu na podobieństwo szeregu okoliczności przypisywano temu samemu, nieznanemu jeszcze wówczas sprawcy. Jednakże nawet liczne poszlaki, które stanowiły podstawę aresztowania trzech osób podejrzanych o popełnienie tych przestępstw, nie doprowadziły do wykrycia sprawcy. Postępowanie umorzono w 1957 r.
Dopiero skojarzenie faktu, że Modzelewski pochodzi z tego terenu i w latach, gdy dokonano opisanych zabójstw w Gałkówku, pełnił służbę wojskową w Łódzkiem, dopomogło do wysunięcia wersji, iż może on być także sprawcą tej serii zabójstw. Wersję tę potwierdził niebawem sam Modzelewski, przyznając się do winy w wyniku umiejętnego przesłuchania go i skrupulatnego wyliczenia czasu jego bytności w miejscach zdarzeń.
W czasie  procesu Modzelewskiego postawiono mu ponadto zarzuty:
  •  usiłowania zabójstwa na tle seksualnym dalszych 6 -ciu kobiet,
  •  nielegalnego posiadania broni palnej
  •  i dokonania dwóch rozbojów na mężczyznach, którym zabrał zegarki.
Popełnienie tylu zabójstw na tle seksualnym nie mogło nie wzbudzać wątpliwości co do poczytalności oskarżanego. Modzelewski został zatem poddany wszechstronnym badaniom lekarskim. Na podstawie przeprowadzonych obserwacji oskarżonego i materiałów śledztwa biegli psychiatrzy i seksuolodzy wydali opinię stwierdzającą, że Modzelewski jest zdrowy psychicznie mimo uszkodzenia mózgowia. Według orzeczenia lekarzy jest on encefalopatą na skutek doznanych urazów lub z powodu zmian powstałych w życiu płodowym. Inne ze stwierdzonych u niego odchyleń od normy polegały na niedostatecznym wykształceniu uczuć wyższych, na wybuchowości, spaczeniu popędu płciowego i szczytowej postaci sadyzmu. Żadne z tych zaburzeń i odchyleń nie powodowało jednak ograniczenia jego poczytalności w chwili popełniania przestępstwa.
W rezultacie trwającego kilka tygodni przewodu sądowego Stanisław Modzelewski został uznany za winnego zarzucanych mu zbrodni i skazany na karę śmierci. 

Źródła: Problemy Kryminalistyki 1969 nr 77. Autorem jest pan Antoni Michałowski, www.kryminalistyka.fr.pl , Dziennik łódzki.pl

Zdjęcia: 
Dokument:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz